Z innej bajki
- Anka Mazovshanka
- 9 sie 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 26 kwi 2023
Kolekcjonowanie lalek to bardzo zróżnicowane hobby, bo przecież rodzajów lalek jest cała masa. Osobiście skupiam się na zaledwie czterech rodzajach: Barbie, BJD, Blythe i Pullip. Ponieważ Mattel regularnie zawodzi swoich klientów i kpi sobie z jakości produktów, postanowiłam nie kupować więcej Barbie, a przynajmniej tych współczesnych. Teraz chcę poświęcić więcej czasu zaniedbywanym ostatnio BJD. Tym bardziej, że niedawno dołączyła do nich nowa, piąta z kolei lalka. Od początku mojego lalkowania marzyłam o żywicznym cudeńku z Doll Chateau. Szalenie podobają mi się ich nienaturalnie wychudzone lalki i stworzenia wprost z dziwacznych baśni. Trochę z duszą na ramieniu zdecydowałam się spełnić to marzenie. Obawiałam się, że na lalkę przyjdzie mi czekać bardzo długo. W końcu Doll Chateau jest siostrzaną firmą DollZone, a na Akirę (DollZone Raymond) czekałam aż 13 miesięcy. Na szczęście firma bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Mój najnowszy nabytek okazał się najszybciej wyprodukowaną BJD, jaka do mnie trafiła. Czekałam na nią nieco ponad 3 miesiące. Do tej pory wszystkie moje żywice przedstawiały realistyczne postacie. Teraz zachciało mi się czegoś zupełnie odrealnionego, niczym z powieści fantasy albo gry JRPG. Mój wybór padł na lalkę Doll Chateau Alva, która posiada długie elfie uszy niczym Deedlit z "Record of Lodoss War", a także podwójne nadgarstki. Zastanawiałam się również nad modelem Phoenix, ale pomimo podwójnych nadgarstków i kostek u nóg, nie posiadał on żadnych innych "nieludzkich" cech. Poza tym miał bardziej androgyniczne i chudsze ciało, a co za tym idzie pasowałyby na niego ubrania wyłącznie szyte na zamówienie. Znalezienie kogoś, kto szyje na Doll Chateau, a przy tym nie narzuca wygórowanych cen jest bardzo trudne i problematyczne. Pozostałam zatem przy modelu Alva. Nie zamówiłam wersji "full set", bo miałam zupełnie inną wizję mojej postaci. Oryginalnie lalka przedstawiała klauna-ślimaka. O ile strój jest nawet niezły, o tyle faceup to już zupełnie nie mój styl. Alva przybył więc do mnie golutki i czyściutki. Żywica od Doll Chateau jest inna w dotyku niż u moich dużych chłopaków. Jest bardziej gładka, niemal śliska. Bardzo przypomina żywicę od Dream Valley (ciało Rena). Przez to niestety trochę się namęczę zanim wkleję oczy, bo ślizgają się wewnątrz głowy. Drugim minusem jest brak jointów w udach, przez co lalka nie przyciągnie kolan do torsu. Mogę jednak przymknąć na to oko, bo reszta jest po prostu idealna. Jestem zachwycona moim nowym chłopcem, chociaż gumki w nogach są nieco za mocno naciągnięte i trochę kopie. Do tej pory wszystkie moje BJD były w kolorze pink/normal. Tym razem wybrałam jaśniejszy odcień o nazwie peach. Do lalki dołączony był oczywiście certyfikat autentyczności, zdjęcie tego modelu w opcji "full set", karta z podziękowaniem, książeczka (przewodnik i instrukcja obsługi w jednym) oraz para szklanych oczu (które jednak okazały się za duże dla Alvy). Samo pudełko Doll Chateau jest dość płaskie, bo lalka spoczywa w wyciętej gąbce, a nie pomiędzy poduszkami. A tak prezentuje się DC Alva z oczami, które zakupiłam jakiś czas temu na Etsy:





Mój chłopak od Doll Chateau jest mniej więcej wzrostu Sophie (Soul Doll Juno), ale ma delikatniejszą budowę. Postanowiłam porównać go z innym moim chudzielcem, Renem. Od razu rzuca się w oczy inny kolor żywicy. Niektóre wymiary wydają się podobne, a jednak istnieje różnica - tu centymetr, tam dwa, a gdzieniegdzie parę milimetrów. Część ubrań Rena powinna jako tako pasować. Alva ma też głowę o trochę mniejszym obwodzie od Little Rebel, więc przezornie kupiłam mu perukę na rozmiar 1/6 i okazała się w sam raz.


Alva wspaniale uosabia postać, jaką wymyśliłam. Stworzyłam dla niego świat w stylu "Final Fantasy", gdzie magia miesza się z technologią. Artemis Fei Meridian to przedstawiciel długowiecznej rasy Arborian, która związana jest z przyrodą, zwłaszcza z drzewami. Arborianie miłują pokój i poświęcają się głównie gromadzeniu wiedzy. Potrafią korzystać z magii, jednakże jest ona podzielona. Mężczyźni czerpią energię ze słońca, dlatego mogą rzucać zaklęcia tylko za dnia, natomiast moc kobiet związana jest z księżycem, więc ich magia działa tylko nocą. Piękne państwo-miasto Arboricum, pełne strzelistych wież, łukowatych mostów, alabastrowych posągów, fontann, kaskadowych ogrodów, bibliotek i świątyń zostało najechane i niemal zupełnie zniszczone przez dziki i wojowniczy lud Zathrai. Arborianie, którzy ocaleli rozpierzchli się po świecie. Rodzice Artemisa zginęli w czasie najazdu, zaś jego starsza siostra zmarła w wyniku odniesionych ran podczas ucieczki. Obecnie Artemis terminuje u Mistrza Ksiąg w Królewskiej Bibliotece w Merkilas, stolicy Królestwa Silvantii. Zajmuje się odzyskiwaniem zagubionych ksiąg i starożytnych manuskryptów. Można powiedzieć, że jest kimś w rodzaju bibliotecznego Indiany Jonesa. W przeliczeniu na ludzki wiek Artemis ma 15 lat.



Na koniec zdjęcia Artemisa w stroju, jaki dla niego skompletowałam. Gorset poprzednio testowałam na Renie. Kto według was wygląda w nim lepiej - Ren czy Artemis? Pantalony niestety nie są białe, a kremowe, ale mam nadzieję, że w zestawieniu z resztą nie wygląda to najgorzej. Wybaczcie mi kiepską jakość zdjęć. Pośpiech i złe światło nie są dobrymi towarzyszami fotografa.