top of page
  • Zdjęcie autoraAnka Mazovshanka

Szukając jesieni

Uwielbiam fotografować! Będę to powtarzać zawsze. Fotografowanie to moja ulubiona forma relaksu. Skupiam się na tym, co widzę przez wizjer, na parametrach, na kompozycji kadru i wszelkie troski odchodzą w dal. Nie nazywam siebie fotografem, bo zdjęcia robię mocno amatorsko i wciąż bardziej polegam na intuicji niż wiedzy technicznej. Często też zdjęcia zupełnie mi się nie udają, co widać choćby na fotkach z Poznania, kiedy głownie miałam przy sobie telefon, bo upał tak mnie wymęczył, że nie miałam siły taszczyć nawet lekkiego (w stosunku do lustrzanki) bezlusterkowca. Nadeszła jesień, moja ulubiona pora roku. Zmieniłam więc obiektyw na stałkę, którą nazywam obiektywem jesienno-zimowym. W okresie wiosenno-letnim korzystam z obiektywu kitowego, bo często używam zoomu. Obiektyw o zmiennej ogniskowej charakteryzuje się jednak okropną dystorsją. Jeszcze gorszą dystorsję mam w telefonie. Natomiast obiektyw stałoogniskowy jest niemal idealny. Nie mogłam sobie pozwolić na typową portretówkę (ekwiwalent 50 mm), za to wybrałam ekwiwalent 85 mm w standardzie. Część fotografów właśnie taki obiektyw nazywa portretówką, inni mówią o nim krótki tele. System micro 4/3 jest może trudniejszy niż tradycyjne cyfrowe lustrzanki, bo wybór obiektywów jest mniejszy i są one droższe (choć od paru lat widać tendencje wzrostowe, jeśli chodzi o asortyment), ale cenię sobie jego poręczność. Z moimi problemami z kręgosłupem taszczenie dużej i ciężkiej lustrzanki, zwłaszcza podczas urlopowych długich wędrówek, byłoby bardzo uciążliwe. Obiektyw stałoogniskowy kupiłam zaś szczególnie dla jego jasności, bo jestem fanką bokeh. Główny obiekt na zdjęciu wychodzi pięknie ostry, a tło jest ładnie rozmyte. Mała głębia ostrości to właśnie kolejny plus. Chociaż liście jeszcze w większości są zielone, wyruszyłam na poszukiwanie jesieni. Pogoda po upałach zmieniła się diametralnie i niezbyt jest teraz łaskawa, więc korzystam, póki słońce muska kwiaty i liście.









Wrzosy kwitną u mnie w domu, bo ostatnio nie mam czasu wybrać się na poszukiwania tych prawdziwych, leśnych. Wrzosy uważam za najpiękniejszy symbol jesieni, choć bardzo lubię też astry i chryzantemy. Lubię też kasztany i wciąż pamiętam jak, będąc dzieckiem, robiłam z nich i z żołędzi różne ludziki i stworki. Z łupin orzechów włoskich robiło się łódki - do połówek nalewało się roztopionego wosku, wkładało wykałaczkę z papierowym żagielkiem i puszczało na wodę w wannie lub zlewie. Takie to mam wspomnienia z dzieciństwa.

23 wyświetlenia4 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2_Post
bottom of page