Arlekiny i Pierroty
- Anka Mazovshanka
- 20 mar 2021
- 2 minut(y) czytania
Wspominałam już, że mam sentyment do postaci z Commedia dell'arte. Jeszcze bardziej uwielbiam maski weneckie, które zresztą są wzorowane na tych postaciach. Na pierwszy plan wysuwa się w moim rankingu smutny Pierrot odziany w biel, a zaraz po nim maszeruje kolorowy Arlekin. Niedawno przygarnęłam obie te postacie w formie porcelanowo szmacianych lalek. Pierrot dotarł do mnie w nienagannym stanie, bo poprzedni właściciel przechowywał go w oryginalnym pudełku. Mimo iż na owym pudle widnieje napis Harlekin, to moim zdaniem lalka przedstawia raczej Pierrota. Ma 35 cm, jest ubrana w białe satynowe wdzianko ze srebrną siateczką na wierzchu i tiulową kryzą. Porcelana jest matowa, a makijaż delikatny. Arlekin natomiast ma 43 cm i u niego porcelana jest błyszcząca, zaś makijaż zdominowany przez złoty malunek wokół oczu. Lalka wymagała drobnych poprawek. Namalowane złotą farbą baleriny miały starte czubki, tu i ówdzie zaczęła pojawiać się patyna. Zakupiłam więc farbę do porcelany, której nie trzeba utrwalać w piekarniku i odświeżyłam obuwie. Niestety użytkowanie markera z farbą kosztowało mnie trochę nerwów. Nie dość, że skuwka zatrzaskiwała się tak mocno, że każdorazowe otwarcie markera skutkowało rozchlapaniem farby, to jeszcze jej zbyt rzadka konsystencja powodowała nierówne rozprowadzanie. No i kolor wyszedł zdecydowanie za żółty. Cóż, przynajmniej Arlekin nie straszy już ubytkami w malunku. Zastanawiam się jeszcze nad przemalowaniem jego paznokci także na złoto, ale chyba zabiorę się za to innym razem i z inną farbą. Strój Arlekina także jest satynowy w kolorach marsala i ecru ze złotymi ozdobami, lecz widocznie nie był chroniony przed wpływem warunków zewnętrznych, bo tkanina częściowo pociemniała.











Oprócz lalek moim nowym nabytkiem jest też miniatura weneckiej maski. I znów musiałam nanieść kilka poprawek. Przy masce brakuje jednego z elementów w kształcie liścia. Zastąpiłam go kwiatkiem z organzy i perełek oraz zajęłam się ubytkami brokatu. Wcześniej w moim posiadaniu znalazła się mniejsza porcelanowa maska, również wyszperana w second handzie. Natomiast w sklepie z artykułami gospodarstwa domowego kupiłam kilka lat temu talerzyk na torebki herbaty marki Carmani z fragmentem obrazu Alexa Levina.



Maski, Pierroty i Arlekiny mają jakiś magiczny urok. Pamiętam, że w dzieciństwie przeglądając grube jak książka telefoniczna niemieckie katalogi z modą, zabawkami i artykułami wystroju wnętrz wpadły mi w oko obrazy Mirano Fujity z dziewczętami w roli romantycznych Pierrotów. Do dziś bardzo lubię prace tej malarki i ilustratorki.
Dziękuję wam serdecznie za komentarze. Mam nadzieję, że trzymacie się dzielnie. Musimy jakoś przetrwać kolejny lockdown, choć łatwo nie jest. Ja wiem, że gdyby nie hobby, byłoby mi dużo trudniej. Życzę siły i wytrwałości.